Kalafiorowa czy łososiowa, a może kapuściana? Goście często pytają mnie o nazwę zupy. A ja niezmiennie, prawie zawsze odpowiadam, że to #zupabeznazwy. Ta jest niezwykła. Bo czy ktoś z Was jadł kiedykolwiek zupę z kalafiorem, trawą cytrynową i kolendrą?? No ja też nie! Aż do dnia, kiedy powstała. A było to tak... Na dno garnka z grubym dnem wylałam dwie łyżki masła klarowanego, które jak wiecie, uwielbiam. Wrzuciłam pokrojoną drobno jedną naprawdę dużą cebulę i kilka ziemniaków w kostkę. Na końcu kalafior - cały. I 5 liści białej kapusty w paseczkach. Wszystko szkliłam ok 10 minut, cały czas mieszając drewnianą łyżką. Dodałam zmieloną młynkiem suszoną kolendrę (pół łyżeczki) mielony pieprz (sporo) , drobno pocięte liście kafiru (czubatą łyżeczkę), oraz sól. Dolałam cieplej wody (poziom o ok 25% wyższy niż warzywa) i gotowałam zupę pod przykryciem. Na końcu wrzuciłam łososia i zmiażdżone ząbki czosnku (4 duże). Zabieliłam śmietaną (mniej niż pół szklanki, możesz więcej jeśli lubisz i możesz ), dodałam po małym pęczku świeżej posiekanej kolendry i kopru. Zakwasiłam cytryną do smaku... I już! Fajna zupa. Nadspodziewanie. No chyba, że należysz do grona przeciwników kolendry, to nie namawiałabym, bo tego podobno nie da się przewalczyć.
top of page
Szukaj
bottom of page
Comments